Po plażowaniu postanowiliśmy udać się na łono libańskich cedrów (cedarów jak mówi Fuja). Cedry to z kolei największe marzenie Kota na naszej wyprawie. Po pożegnalnym przejeździe przez slumsy Tripoli, mnie się łza w oku zakręciła, znaleźliśmy się na drodze prowadzącej do Bcharre. Góry piękne, po około godzinie dotarliśmy do miejsca gdzie w zimie da się jeździć na nartach i gdzie mieszkają cedry. Drzewa piękne, ale że z biologii nie jesteśmy za mocni napiszę tylko, że polecamy, bo urokliwe i wstęp co łaska.