12 h jazdy sleeping busem przechodzi dosc gladko. Organizacja-jak zawsze-duzo kombinacji. Gdyby jeszcze miejscowki byly rozmiarowo europejskie, byloby miodzio. Prawie cala podroz udalo nam sie przespac. Kot zrobila mi pobudke na piekny wschod slonca i sama zasnela:) Czas uprzyjemnialy wietnamskie teledyski, ktore brzmialy dokladnie jak europejskie hity (Alize:), ale zamiast znanego nam obrazka, ogladalismy na ekraniku striptiz w wykonaniu wychudzonej parki tubylcow. Rano przerwa na gesta smolista kawe i po niedlugim czasie docieramy do Hue.
Na ulicach znow pelno ptaskow (ptasiek-typowy wietnamczyk kucajacy przy robocie). Jak bedzie okazja, to strzelimy fotke, bo to smieszny widok. W ekranizacji Whartona wydawalo sie, ze to ciezka sprawa tak sie wyginac a tu setki wietnamcow pokazuja, ze nie jest to trudne.
Hue bylo przez dlugi czas stolica Wietnamu, dzis jest zdecydowanie spokojniejsze w porownaniu z Hanoi. Decydujemy, ze zostajemy tu tylko tyle, ile przerwy ma nasz bus i postaramy sie jak najwiecej w tym czasie zobaczyc. Jak spod ziemi wyrastaja dwaj motorowerowcy oferujacy zwiedzanie miasta i dowiezienie nas z powrotem na czas. Maja wyznaczona trase, my dodajemy swoje przewodnikowe must see i dochodzimy do porozumienia. Wyrzucaja nas w wyznaczonych miejscach i o umowionej godzinie zjawiaja sie, zeby przewiezc nas dalej. Wszystko jak w szwajcarskim zegarku, wiec tym sposobem mamy czas na zobaczenie Zakazanego Miasta, ladnej pagody Thien Mu, Rzeki Perfumowej i jeszcze paru miejsc, ktorych nazw nie pamietamy a nawet na zjedzenie obiadu i zakup owockow na droge na pobliskim targu. Pewnie dalboby sie tu zostac pare dni, ale nam to wystarczy...narazie chcemy na plaze!!!:)
Bart w galerii dodane jest zdjecie specjalnie dla Ciebie z opalonym Glowa :) po jednym dniu na motorkach jego plecy pokryte byly bablami, ale na plazy szybko to wyrownal i juz jest hebanik :)