Hoi An- pierwsza typowo nadmorska miejscowosc na naszej trasie. Zostajemy tu kilka dni, bo trza podladowac baterie sloneczne i wyrownac opalenizne po Hue:) Za 3$ dostajemy na caly dzien zwinny skuterek, ktory bardzo ulatwia zwiedzanie nowego miejsca. Ruch mniejszy niz w Hanoi, wiec stosujac zasade ograniczonego zaufania, da sie jezdzic.
Hoi An slynie ze zwinnych i szybkich naparstkorekich i grzechem byloby nie uszyc tu czegos. Z samego rana robimy wiec przymiarki do garnituru i sukienki, bo slub Fujiego i Karki zbliza sie wielkimi krokami. Wymierzono nas od stop do glow i wieczorem mamy przyjsc na pierwsze przymiarki. Po dlugim targowaniu sie, w sumie ma nas to kosztowac 90$ (ok 150zl za kaszmirowy garnitur i 50 zl za jedwabna sukienke!:) Fasony wybierane z aktualnych katalogow.
3 dni mijaja jak z bicza trzasl. Niezbyt zatloczona plaza pod palmami (choc usiana sprzedajacymi wszystko kobietami-sklepami), kokosy prosto z palmy, swieze ananaski, duzo smigania na motorku. Do tego nasze ciuszki okazuja sie niezle wykonanem, wiec zamawiamy jeszcze po jednym itemie. Miasto zdecydowanie na plus jesli chodzi o zarcie:
-spring rollsy (swieze i smazone)
-squidy
-ciasteczka kokosowe
-slimaki z trawa cytrynowa
-krewetki w kazej postaci
-ciasto ananasowe (zdecydowany faworyt:)
Nie grzesza tez ich wersje popularnych drinkow takich jak mojito czy caipirinha. Chociaz nie smakuja jak oryginaly, dobrze spelniaja swoja ozezwiajaca i odprezajaca role:)
Warto skorzystac z wypozyczonego na caly dzien motorku i odwiedzic pobliskie Gory Marmurowe, bo to raptem 25 km. My bylismy tam przypadkiem, bo z braku miejsc w busie do Nha Trang, zmuszono nas do zostania w Hoi An dzien dluzej. Zamiast rozpisywac sie co tam widzielismy, wrzucimy kilka zdjec (te z Buddami:).
Na koniec standardowo male zamieszanie z biletami. Wykupilismy trase Hanoi-Sajgon z postojami w kilku miastach i biura w poszczegolnych miastach powinny przesylac miedzy soba pieniadze za nas- czego czesto nie robia. Tu z opresji ratuje nas Kot. Po jej interwencji pani biletowa z wybaluszonymi oczami powiedziala tylko "she veri angri"...i jedziemy dalej:)